Babia Góra 2001
1-2 maja 2001 r.
O godzinie 7:30 wyruszamy z Łazisk wypełninym po brzegi czterema osobami zielonym maluszkiem, aby przez Bielsko i Żywiec dotrzeć do Zawoji.
Około godziny 11:00 po krótkich poszukiwaniach udało nam się odnaleźć działkę wujka, rozbić na niej namiot, rozpakować samochód i wyjechać w stronę wejścia na Babią Górę.
Dojeżdżamy do wejścia na żółty szlak pozostawiając samochodzik u miejscowego bacy. Płaci się tu 5 złotych.
Wchodzimy na Markowe Szczawiny. Zajmuje nam to 2 godziny. Muszę tu zaznaczyć, że fragment szlaku żółtego (od skrzyżowania z czerwonym, do schroniska) był zamknięty. Jednak nie mając innego wyjścia, chcąc zmieścić się w czasie i dotrzeć przed zmrokiem na nasz parking idziemy dalej*. Było naprawdę niebezpiecznie. Są tam osuwiska, na których można nie tylko skręcić nogę, ale i zlecieć kilkadziesiąt metrów w dół. Więc, jeśli nie trzeba, lepiej tamtendy nie chodzić!
W schronisku zjedliśmy mały obiadek. Za moją ulubioną fasolkę po bretońsku zapłaciłem 4,50zł.
Na szczyt planowaliśmy wejść percią akademicką, jednak okazało się, że szlak jest tam jeszcze zamkniety. W ciągu 90 minut wchodzimy na szczyt. Jest 17:05. Kilka zdjęć i pora wracać na dół. Aż żal było opuszczać to miejsce. Dzięki dobrej pogodzie ze szczytu widać było Tatry, które swymi wierzchołkami szarpały linię horyzontu. Zejscie do schroniska zajęło nam już tylko 50 minut. Tam jeszcze herbatka i let's go do samochodu.
Po dotarciu do naszego zielonego maluszka rozpoczęliśmy poszukiwania sklepu. Musieliśmy zaopatrzyć się w napoje i ketchup do kiełbasy, którą już niebawem będziemy piec na ognisku.
Dobre zakończenie dnia - ognisko z kiełabaskami.
W namiocie było ciasno (4 osoby i troszkę bagaży w 3 osobowym namiocie)
Wstaliśmy około 7:00 i po chwili zostawiając biwak pojechaliśmy zażyć kąpieli w przepływającej w pobliżu rzeczce.
Po powrocie zjedliśmy śniadanko, zwinęliśmy namiot i ponownie zapakowaliśmy malucha.
Do domu wracalmy przez Wadowice, gdzie zrobiliśmy mały postój. Zjedliśmy lody i ruszamy dalej.
W Łaziskach byliśmy o 12:30, a mój brat na 13:00 musiał być już na zajęciach.
* Opis wycieczki nie jest opisem instruktażowym. Wszelkie schodzenie ze szlaku i wchodzenie na szlaki zamknięte jest NIEBEZPIECZNE i stanowi zagrożenie życia lub zdrowia. Tak więc przestrzegam przed wchodzeniem na takie szlaki. Wejście jest zabronione i karane!
O godzinie 7:30 wyruszamy z Łazisk wypełninym po brzegi czterema osobami zielonym maluszkiem, aby przez Bielsko i Żywiec dotrzeć do Zawoji.
Około godziny 11:00 po krótkich poszukiwaniach udało nam się odnaleźć działkę wujka, rozbić na niej namiot, rozpakować samochód i wyjechać w stronę wejścia na Babią Górę.
Dojeżdżamy do wejścia na żółty szlak pozostawiając samochodzik u miejscowego bacy. Płaci się tu 5 złotych.
Wchodzimy na Markowe Szczawiny. Zajmuje nam to 2 godziny. Muszę tu zaznaczyć, że fragment szlaku żółtego (od skrzyżowania z czerwonym, do schroniska) był zamknięty. Jednak nie mając innego wyjścia, chcąc zmieścić się w czasie i dotrzeć przed zmrokiem na nasz parking idziemy dalej*. Było naprawdę niebezpiecznie. Są tam osuwiska, na których można nie tylko skręcić nogę, ale i zlecieć kilkadziesiąt metrów w dół. Więc, jeśli nie trzeba, lepiej tamtendy nie chodzić!
W schronisku zjedliśmy mały obiadek. Za moją ulubioną fasolkę po bretońsku zapłaciłem 4,50zł.
Na szczyt planowaliśmy wejść percią akademicką, jednak okazało się, że szlak jest tam jeszcze zamkniety. W ciągu 90 minut wchodzimy na szczyt. Jest 17:05. Kilka zdjęć i pora wracać na dół. Aż żal było opuszczać to miejsce. Dzięki dobrej pogodzie ze szczytu widać było Tatry, które swymi wierzchołkami szarpały linię horyzontu. Zejscie do schroniska zajęło nam już tylko 50 minut. Tam jeszcze herbatka i let's go do samochodu.
Po dotarciu do naszego zielonego maluszka rozpoczęliśmy poszukiwania sklepu. Musieliśmy zaopatrzyć się w napoje i ketchup do kiełbasy, którą już niebawem będziemy piec na ognisku.
Dobre zakończenie dnia - ognisko z kiełabaskami.
W namiocie było ciasno (4 osoby i troszkę bagaży w 3 osobowym namiocie)
Wstaliśmy około 7:00 i po chwili zostawiając biwak pojechaliśmy zażyć kąpieli w przepływającej w pobliżu rzeczce.
Po powrocie zjedliśmy śniadanko, zwinęliśmy namiot i ponownie zapakowaliśmy malucha.
Do domu wracalmy przez Wadowice, gdzie zrobiliśmy mały postój. Zjedliśmy lody i ruszamy dalej.
W Łaziskach byliśmy o 12:30, a mój brat na 13:00 musiał być już na zajęciach.
* Opis wycieczki nie jest opisem instruktażowym. Wszelkie schodzenie ze szlaku i wchodzenie na szlaki zamknięte jest NIEBEZPIECZNE i stanowi zagrożenie życia lub zdrowia. Tak więc przestrzegam przed wchodzeniem na takie szlaki. Wejście jest zabronione i karane!